Do Kraju!

Długo czekałem na podróż do Anglii. Miałem wyraźną misję, chciałem zobaczyć moich rodziców i wziąć tak wiele rzeczy, które jednocześnie mogłyby się zmieścić do dwóch walizek.

Mój kolega Paweł miał ochotę jechać ze mną, bo nigdy nie był w Anglii. Długa podróż zaczynała się w autobusie na dworzec PKP. W Polsce pociągi wydają się jeździć wolniej niż w Anglii. Wyglądanie przez okno to jedna z moich ulubionych rozrywek kiedy jadę pociągiem. Krajobraz, krajobraz i jeszcze raz krajobraz. Nazwy polskich stacji mijanych po drodze podobały mi się bardzo n.p. ‘Tunel’, ‘Niedźwiedź’. Chyba nie byłem do końca uważny, gdyż nie pamiętam ani tunelu ani niedźwiedzia.

Na lotnisku usłyszałem coś, czego dawno nie słyszałem, czyli ludzi mówiących po angielsku. Kiedy jestem w Polsce, zwykle rozumiem tylko pojedyncze frazy, a na lotniksu nagle ponownie zacząłem rozumieć całe zdania. Wyglądało na to, że sporo Anglików, podobnie jak ja, wracało do kraju.

Kiedy byliśmy w samolocie czekając na wylot, zaczął padać śnieg. Na szczęście lot minął bez kłopotów, pomimo że był piątek trzynastego. W Anglii mieliśmy krótką podróż pociągiem i już po 25 minutach byliśmy w Brighton. Jadąc taksówką z dworca do domu zauważyłem, że wiele sklepów i pubów zmieniło nazwy. Zbliżając się do domu zobaczyłem istotną zmianę w krajobrazie, czyli tzw. Brighton Eye.

Pierwszego wieczora w Brighton miałem okazję znowu zjednoczyć się z moim kochanym cydrem, a Paweł mógł spróbować innego piwa niedostępnego w Polsce. Zrezygnowaliśmy z pubów gejowskich i poszliśmy do The Font, czyli do pubu, który wcześniej był kościołem. Tam spotkaliśmy się z Magdą, dziewczyną, która planuje przeprowadzić się do Brighton. Do tej pory tylko gadaliśmy ze sobą przez Skype. Potem poszliśmy już bez Magdy do Lastest Music Bar, aby posłuchać muzyki na żywo i wypić za drogie piwo.

Sobota była dniem, w którym planowałem odwiedzić rodzinę. Jeśli chcesz pojechać samochodem lub autobusem z Brighton do mojego rodzinnego miasta, masz dwie możliwości. Pierwsza to tzw. ‘szybka droga’ A27 do Eastbourne. W godzinach szczytu zmienia się ona w bardzo wolną. Ale wieczorami lub w sródku nocy okazywała się ona dobrym połączeniem między moim domem i domem koleżanki.

Droga nadbrzeżna, którą często jeździłem samochodem do pracy i z powrotem, jest bardziej widokowa niż szybka droga. Tym razem jechaliśmy autobusem. Kiedy byłem w Anglii rzadko jeździłem autobusem, np. gdy samochód potrzebował naprawy albo chciałem pić w Eastbourne i nie miałem gdzie zostać na noc. Zaplanowałem wędrowkę z najwyższego punktu klifu (180m metrów nad poziomem morza) do plaży żeby podziwiać najcudowniejszy krajobraz w okolicy. Niestety właściwy autobus kursuje tylko w niedziele, więc konieczna była mała zmiana planu.

Jadąc autobusem pełniłem rolę przewodnika turystycznego, który opowiada pasażerom o atrakcjach znajdujących się wzdłuż drogi. ‘Tutaj miałem pierwszą randkę z Kasią’ , ‘Tutaj jest pub, w którym piliśmy drinki po tym jak zepsuł nam się samochód. Oczywiście, oprócz Kasi były też inne dziewczyny, które towarzyszyły mi w tej drodze.

Po przyjeździe do centrum Eastbourne wzieliśmy taksówkę do Holywell (Święta Studnia). Potem nasza wędrówka zaczęła się od spaceru wzdłuż brzegu klifu i wreszczie po schodach do plaży o nazwie Cow Gap (Krowia Przepaść), gdzie zjedliśmy kanapki. I kto powiedział, że my Brytyjczycy nie nadajemy miejscom fajnych nazw. Czy krowy były kiedyś na Cow Gap? Miejsce to wygląda na niedostępne dla krów i chyba jest bardziej odpowiednie dla kozic. Holywell to miejsce w którym bawiłem się jako dziecko i na pewno nie ma tam studni (świętej ani żadnej innej).

Po zjedzeniu kilku kanapek z serem wróciliśmy inną drogą do punktu wyścia. Po drodze minęliśmy punkt widokowy na całe Eastbourne. Mój brat podwiózł nas samochodem do rodziców. Następnie pojechaliśmy z mamą do brata na herbatę i na kolejne kanapki z serem.

Zdecydowaliśmy, że w sobotę pojedziemy do Londynu, aby Paweł mógł zobaczyć najsłynnejsze zabytki miasta. Ostatni raz byłem w Londynie wiele lat temu, więc też chciałem tam pojechać. Zwykle jeździłem do Londynu na zakupy, wędrowałem po galerii sztuki albo po prostu siedziałem w pubie. Tym razem mieliśmy zamiar zobaczyć tak wiele zabytków jak tylko możliwe. Dobrze się przygotowałem na tę okazję, założyłem wygodne trampki i zabrałem wiele kanapek z serem.

Znowu wcieliłem się w rolę przewodnika. Dotychczas odwiedziłem wiele miejsc w Londynie w pewnym stopniu. Jako dziecko czekałem w kolejce, żeby zobaczyć klejnoty koronne w Tower of London. Ostatnio siedziałem obok fontanny przed Pałacem Buckingham, gdzie grałem na gitarze i wygrzewałem się na słońcu. Tym razem poznałem też nowe zabytki, n.p. Katedrę Św. Pawła z miasteczkiem namiotowym ‘Occupy London’ i rzeźbę ‘Burghers of Calais’ w parku obok Houses of Parliament.

Późnym popołudniem zaczynaliśmy się męczyć po sześciogodzinnym spacerze. Pojechaliśmy więc metrem do Piccadilly Circus, aby zobaczyć posąg Erosa. Następnie pojechaliśmy metrem do Hype Park Corner i wreszcie poszliśmy na stację Victoria na pociąg.

Ostatni dzień w Anglii spędziłem pakując wiele rzeczy do dwóch walizek. Nie miałem żadnych problemów z podjęciem decyzji co zabrać, ponieważ miałem listę, na której pierwszą pozycją był ‘komputer stacjonary’. Reszta listy składała się z wielu drobiazgów.

Podróż powrotna nie przebiegła tak łatwo jak powinna. Najpierw pojechaliśmy z domu na lotnisko Gatwick autokarem, (podczas gdy w Polsce pojechaliśmy autobusem, pociągiem, pociągiem na lotnisko i znowu autobusem). Wsiedliśmy do samolotu. Potem pilot ogłosił, że powinniśmy czekać na inżyniera, który musi podpisać formularz zezwalający na odlot. Dodał, że mamy korzystną pogodę i przylecimy punktualnie do Krakowa. 

Po chwili pilot odgłosił, że mamy mały kłopot techniczny. Potem usłyszeliśmy straszne dźwięki dobiegające spod samolotu. Pilot zdecydował, że musimy zamienić samolot. Po tankowaniu i odlodzeniu wreszcie byliśmy gotowi do lotu.

Kiedy przyleciliśmy do Krakowa, śnieg, który zostawiliśmy odlatując cztery dni wcześniej, ciągle tam był. Dziewięć lub dziesięć godzin po opuszczeniu Brighton wróciłem do miejsca, które ze wszystkimi jego zaletami i wadami nazywam domem. 

Click to enlarge
The Brighton Eye
Click to enlarge
Notwithstanding Brighton Pavillion, this scene is the most photographed site in Brighton
Click to enlarge
Cow Gap and Paweł on his way back from the luxurious toilet facilities
Click to enlarge
Monty Got A Raw Deal, so says the R.E.M song
Click to enlarge
The Burghers of Calais, there is a fascinating story behind this statue
Click to enlarge
This sofa looks pretty comfy, on the "beach" near South Bank
Click to enlarge
The Occupy camp outside St Pauls
Click to enlarge
Suki (in Polish) means bitches. Our visit to Chinatown in Soho fortunately coincided with the forthcoming Chinese New Year celebrations
Click to enlarge
The Font, church-turned-pub Brighton

Blog Archive